Postawiono nam jeden z lepszych samolotów.
W każdym razie jeden z szybszych.
Już zmierzam w jego stronę, gdy słyszę za sobą głos Hansa.
-Ness?!
Co jest?
-Nie narozrabiaj tam za bardzo.
I co jeszcze? Może mam być miła?
-Nie, no bez przesady znowu-odpowiedział.
W samolocie rozsiadam się wygodnie, zakładam słuchawki i kompletnie się wyłączam.
Nikt nic nie mówił o tym, że mam wogóle kontaktować się z nowymi sojusznikami.
Prędzej czy później będę się musiała do nich odezwać. Lepiej jednak później.
Samolot startuje.
Kiedy udaje się mu wznieść na odpowiednią wysokość, przypomina mi się jedna rzecz:
Ostatnie zlecenia mam w Londynie.
To ok.
Mam tam mieszkanie. Dla mnie nie ma problemu. Ale co z NIMI?!
I nagle dociera do mnie. Będą musieli na te dwa dni zamieszkać u mnie!
Hans! Stary dziadze! Niech ja cię tylko dorwę!!!
środa, 1 października 2014
Nowi sojusznicy
Wszystko jest? Broń, jedna, druga, trzecia, komunikator, okulary i pendrive. Wszystko.
Tak dla wyjaśnienia: wśród całej rzeszy niezorganizowanych, dzikich wampirów jakieś 7 lat temu pojawiła się najbardziej "ogarnięta" grupa. Nie mieli nazwy. Obiecywali ochronę tym najbardziej bogatym w zamian za pieniądze. Jeszcze może być. Gorzej, że jeśli znudziło im się jakieś zlecenie po prostu pozbywali się tych, którzy im się znudzili.
Niezła ochrona nie ma co.
Dość szybko stali się naszymi największymi wrogami.
Przyspieszam kroku. Jeszcze jakieś 15 minut drogi. Muszę przemykać się bocznymi uliczkami. Nie mam już dziś ochoty na bójki.
W oddali widać już mury średniowiecznego zamku. Uśmiecham się. Witamy w domu!
Ostentacyjnie omijam bramę wejściową. Tylko swoi wiedzą, która cześć muru nadaje się na dodatkowe wejście.
Obchodzę budynek dookoła. Tutaj. Okna gabinetu Hansa. To znaczy przywódcy.
Wspinam się po ścianie i wchodzę przez okno do głównego gabinetu.
-Nessie! Kto ci to zrobił?!
To powoli staje się to naszym osobistym żartem. Już mam odpowiedzieć, gdy zauważam dwóch obcych. Natychmiast się spinam i zamiast odpowiedzieć na głos przesyłam myśl.
Nikt, kogo bym nie użyła jako podpałki w kominku. Kim oni są?
-Nowi sojusznicy. Masz kopie?
Ależ oczywiście. Łap.
-Użycie broni?
Nic a nic.
-A moce?
Pffff, masz mnie za amatorkę?
-Ofiary?
Absolutne minimum.
-Nieźle- pokiwał głową z uznaniem i zwrócił się do, jak to ujął, nowych sojuszników- Dajcie mi chwilkę. Tylko to przejrzę.
Przestaję przesyłać myśli. Zapada trochę niezręczna cisza. Przysiadam na parapecie i przyglądam się im. Mam ciemne okulary. Nie widać, gdzie patrzę. Przynajmniej nie wyjdę na wścibską.
Pierwszy z nich to wampir zmieniony koło trzydziestki, blondyn, wegetarianin. No proszę, a to rzadkość! Drugi to Indianin, zmiennokształtny?!
Ooo no to coś ciekawego!
-Nieźle. Przyda nam się to. A teraz nowe zlecenie.
Zamieniam się w słuch. Zdajesz sobie tylko sprawę, że mam jeszcze... Dwóch do uciszenia?
-Dwóch?
Zaglądam do dziennika, który wygląda jak Death Note (o ironio!)
Dwóch. Na jutro.
-Dokończ je, a potem przypilnujesz grup tych tutaj-wskazał na nowych- Gdzie masz ostatnie zlecenia?
Londyn.
-Samolot zaraz będzie gotowy. Nie daj sobie uciąć głowy mały demonie.
Zeskakuję z parapetu. Teraz dopiero dociera do mnie jak dziwnie musiała brzmieć taka w połowie niesłyszalna rozmowa.
Poprawiam okulary i kieruję się w stronę drzwi.
-Sojusz zawarty. Nessie będzie robić za ochroniarza od dziś.
Suuuper zostałam wampirzym gorylem.
-Słyszałem to!
Wesoło podskakując wybiegam na korytarz.
Nie żebym narzekała. To może być ciekawa robota. Obawiam się tylko, że nie będę zbyt często walczyć. Już samym wyglądem odstraszam praktycznie wszystkich. Mijam lustro. Oho! Właśnie o tym mówię. Chuda i raczej niska nie robię zbyt wielkiego wrażenia. Ale czarny, długi, skórzany płaszcz, glany i okulary Lennonki robią swoje.
Samolot już gotowy. Wait, a gdzie reszta?
Tak dla wyjaśnienia: wśród całej rzeszy niezorganizowanych, dzikich wampirów jakieś 7 lat temu pojawiła się najbardziej "ogarnięta" grupa. Nie mieli nazwy. Obiecywali ochronę tym najbardziej bogatym w zamian za pieniądze. Jeszcze może być. Gorzej, że jeśli znudziło im się jakieś zlecenie po prostu pozbywali się tych, którzy im się znudzili.
Niezła ochrona nie ma co.
Dość szybko stali się naszymi największymi wrogami.
Przyspieszam kroku. Jeszcze jakieś 15 minut drogi. Muszę przemykać się bocznymi uliczkami. Nie mam już dziś ochoty na bójki.
W oddali widać już mury średniowiecznego zamku. Uśmiecham się. Witamy w domu!
Ostentacyjnie omijam bramę wejściową. Tylko swoi wiedzą, która cześć muru nadaje się na dodatkowe wejście.
Obchodzę budynek dookoła. Tutaj. Okna gabinetu Hansa. To znaczy przywódcy.
Wspinam się po ścianie i wchodzę przez okno do głównego gabinetu.
-Nessie! Kto ci to zrobił?!
To powoli staje się to naszym osobistym żartem. Już mam odpowiedzieć, gdy zauważam dwóch obcych. Natychmiast się spinam i zamiast odpowiedzieć na głos przesyłam myśl.
Nikt, kogo bym nie użyła jako podpałki w kominku. Kim oni są?
-Nowi sojusznicy. Masz kopie?
Ależ oczywiście. Łap.
-Użycie broni?
Nic a nic.
-A moce?
Pffff, masz mnie za amatorkę?
-Ofiary?
Absolutne minimum.
-Nieźle- pokiwał głową z uznaniem i zwrócił się do, jak to ujął, nowych sojuszników- Dajcie mi chwilkę. Tylko to przejrzę.
Przestaję przesyłać myśli. Zapada trochę niezręczna cisza. Przysiadam na parapecie i przyglądam się im. Mam ciemne okulary. Nie widać, gdzie patrzę. Przynajmniej nie wyjdę na wścibską.
Pierwszy z nich to wampir zmieniony koło trzydziestki, blondyn, wegetarianin. No proszę, a to rzadkość! Drugi to Indianin, zmiennokształtny?!
Ooo no to coś ciekawego!
-Nieźle. Przyda nam się to. A teraz nowe zlecenie.
Zamieniam się w słuch. Zdajesz sobie tylko sprawę, że mam jeszcze... Dwóch do uciszenia?
-Dwóch?
Zaglądam do dziennika, który wygląda jak Death Note (o ironio!)
Dwóch. Na jutro.
-Dokończ je, a potem przypilnujesz grup tych tutaj-wskazał na nowych- Gdzie masz ostatnie zlecenia?
Londyn.
-Samolot zaraz będzie gotowy. Nie daj sobie uciąć głowy mały demonie.
Zeskakuję z parapetu. Teraz dopiero dociera do mnie jak dziwnie musiała brzmieć taka w połowie niesłyszalna rozmowa.
Poprawiam okulary i kieruję się w stronę drzwi.
-Sojusz zawarty. Nessie będzie robić za ochroniarza od dziś.
Suuuper zostałam wampirzym gorylem.
-Słyszałem to!
Wesoło podskakując wybiegam na korytarz.
Nie żebym narzekała. To może być ciekawa robota. Obawiam się tylko, że nie będę zbyt często walczyć. Już samym wyglądem odstraszam praktycznie wszystkich. Mijam lustro. Oho! Właśnie o tym mówię. Chuda i raczej niska nie robię zbyt wielkiego wrażenia. Ale czarny, długi, skórzany płaszcz, glany i okulary Lennonki robią swoje.
Samolot już gotowy. Wait, a gdzie reszta?
wtorek, 30 września 2014
Zaczynamy
"Wielu ludzi zastanawia się, kiedy walki wampirów stały się bahu rdziej... Cywylizowane. Odpowiedź jest prosta. Od czasów odkrycia najmocniejszego metalu w historii ludzkości- edyntynium. Metal ten jest na tyle wytrzymały, że- odpowiednio użyty- jest w stanie zrobić krzywdę wampirowi. Edyntynium jest teraz używane niemalże w każdej dziedzinie życia- od noży kuchennych aż po części samochodowe. Jednak nie wielu ludzi wie, że broń biała, zrobiona z wyżej opisanego, to ulubiona zabawka wampirów. To dzięki temu odkryciu walki tzw. Stworzeń nocy, przestały przypominać zwykle bójki, stały się dużo bardziej... wyrafinowane.
Jeszcze mniej ludzi wie, że osobą, której udało się wytworzyć broń palną, zdolną działać z użyciem naboji zrobionych z Edyntynium jest jedna z tzw.demonów. Jak dotąd niewielum udało się skopiować ten wynalazek"
Fragment jednego z opracowań naukowych na temat wampiryzmu 2024 rok.
**************
Znudzona spoglądam na ekran komputera. Dopiero 89%. Mam wrażenie, że siedzę tu już od wieków. Ciekawe czy wreszcie się zorientowali? Powoli wstaje z krzesła i przekradam się w stronę ciężkich, metalowych drzwi. Nic. Cisza. Wracam na swoje wcześniejsze stanowisko. Po drodze mijam nowo narodzonego wampira. A raczej to co z niego zostało. Kiedy wreszcie się nauczą, że nowo-narodzeni są słabi w walce? To znaczy owszem, są silni, ale zbyt łatwo ich rozproszyć. 93%. Pomyślałby ktoś, że tak ważne dokumenty będą trochę lepiej strzeżone. Skopiowanie ich jest dziecinnie łatwe. Może nawet za łatwe? Znów zaczynam nasłuchiwać. Tak, teraz słyszę! Odgłosy kroków, jakieś krzyki. Nareszcie zauważyli!
98% wezmę tylko kopię i zwijam się stąd.
Odgłos kroków narasta. To nic, już prawie koniec. 99%
Chyba szybciej będzie dostarczyć pendriv'a do siedziby głównej. A najlepiej do rąk samego dowódcy. W końcu to rzut beretem stąd.
Rozlega się wściekłe stukanie w drzwi. Czy już wspominałam, że są zablokowane?
Nareszcie 100%. Zgarniam pendriv'a z danymi i chowam do kieszeni. Teraz tylko stąd się wydostać.
Bez zbędnych ceregieli roztrzaskuję jedno z okien w drobny mak i wyskakuję przez nie.
Takie misje lubię. Wybite okno i "uciszony" strażnik to jedyne ślady mojej działalności. Nawet nie trzeba było używać broni. Pięknie!
Jeszcze mniej ludzi wie, że osobą, której udało się wytworzyć broń palną, zdolną działać z użyciem naboji zrobionych z Edyntynium jest jedna z tzw.demonów. Jak dotąd niewielum udało się skopiować ten wynalazek"
Fragment jednego z opracowań naukowych na temat wampiryzmu 2024 rok.
**************
Znudzona spoglądam na ekran komputera. Dopiero 89%. Mam wrażenie, że siedzę tu już od wieków. Ciekawe czy wreszcie się zorientowali? Powoli wstaje z krzesła i przekradam się w stronę ciężkich, metalowych drzwi. Nic. Cisza. Wracam na swoje wcześniejsze stanowisko. Po drodze mijam nowo narodzonego wampira. A raczej to co z niego zostało. Kiedy wreszcie się nauczą, że nowo-narodzeni są słabi w walce? To znaczy owszem, są silni, ale zbyt łatwo ich rozproszyć. 93%. Pomyślałby ktoś, że tak ważne dokumenty będą trochę lepiej strzeżone. Skopiowanie ich jest dziecinnie łatwe. Może nawet za łatwe? Znów zaczynam nasłuchiwać. Tak, teraz słyszę! Odgłosy kroków, jakieś krzyki. Nareszcie zauważyli!
98% wezmę tylko kopię i zwijam się stąd.
Odgłos kroków narasta. To nic, już prawie koniec. 99%
Chyba szybciej będzie dostarczyć pendriv'a do siedziby głównej. A najlepiej do rąk samego dowódcy. W końcu to rzut beretem stąd.
Rozlega się wściekłe stukanie w drzwi. Czy już wspominałam, że są zablokowane?
Nareszcie 100%. Zgarniam pendriv'a z danymi i chowam do kieszeni. Teraz tylko stąd się wydostać.
Bez zbędnych ceregieli roztrzaskuję jedno z okien w drobny mak i wyskakuję przez nie.
Takie misje lubię. Wybite okno i "uciszony" strażnik to jedyne ślady mojej działalności. Nawet nie trzeba było używać broni. Pięknie!
Kwestie postaci
Postanowiłam nie wrzucać oddzielnego posta z opisem postaci.
Ale muszę was ostrzec drodzy czytelnicy (o ile wogóle istniejecie). Wiele postaci, broni, zachowań są nawiązaniem do różnych anime, kreskówek, książek itd. Cóż więcej mogę rzec? Propsy dla tych, którzy zgadną do czego odnoszą się poszczególne nawiązania ;)
Ale muszę was ostrzec drodzy czytelnicy (o ile wogóle istniejecie). Wiele postaci, broni, zachowań są nawiązaniem do różnych anime, kreskówek, książek itd. Cóż więcej mogę rzec? Propsy dla tych, którzy zgadną do czego odnoszą się poszczególne nawiązania ;)
Prolog- Nowy Porządek
Przez ostatnie 20 lat wiele się zmieniło.
Pozbawione zwierzchnictwa wampiry szybko przestały dbać o utrzymanie tajemnicy. Morderstwa przez nie dokonane były na porządku dziennym.
Ludzie żyli w strachu- nie byli w stanie się obronić. Walki między rodzinami wampirów odbywały się praktycznie wszędzie, bez względu na miejsce czy czas. Zapanował totalny chaos.
Jednak pięć lat temu pojawiła się nadzieja.
Nazywano ich demonami. Na pewno nie byli ludźmi- byli zbyt silni, zbyt szybcy za dobrze walczyli. Nie byli też wampirami. Ich skóra była ciepła i krwawili kiedy ktoś ich zranił (jednak zdarzało się to niezwykle często). Najczęściej twierdzono, że jest ich dziesięcioro. Stali po stronie ludzi- bronili ich w potrzebie bez litości zabijając każdego wampira, który odważył się im sprzeciwić. Inne wampiry też mogły zawrzeć z nimi sojusz- warunkiem był "wegetarianizm". Nawet Cullenowie poczuli się zagrożeni. Potrzebowali ich ochrony.
W końcu Carlisle, oraz Jacob (jako przywódcy: Carlisle-rodziny Cullenów, Jacob-jako przywódca swojej trzyosobowej sfory) wyruszyli do glownej siedziby demonów (gdzie ponoć przebywał ich przywódca) w Rumunii.
Teraz możemy rozpocząć opowieść.
Koniec z prologami, czas zacząć bardziej konkretną część histori.
Co sądzicie o tym? Zapraszam do komentowania!
Pozbawione zwierzchnictwa wampiry szybko przestały dbać o utrzymanie tajemnicy. Morderstwa przez nie dokonane były na porządku dziennym.
Ludzie żyli w strachu- nie byli w stanie się obronić. Walki między rodzinami wampirów odbywały się praktycznie wszędzie, bez względu na miejsce czy czas. Zapanował totalny chaos.
Jednak pięć lat temu pojawiła się nadzieja.
Nazywano ich demonami. Na pewno nie byli ludźmi- byli zbyt silni, zbyt szybcy za dobrze walczyli. Nie byli też wampirami. Ich skóra była ciepła i krwawili kiedy ktoś ich zranił (jednak zdarzało się to niezwykle często). Najczęściej twierdzono, że jest ich dziesięcioro. Stali po stronie ludzi- bronili ich w potrzebie bez litości zabijając każdego wampira, który odważył się im sprzeciwić. Inne wampiry też mogły zawrzeć z nimi sojusz- warunkiem był "wegetarianizm". Nawet Cullenowie poczuli się zagrożeni. Potrzebowali ich ochrony.
W końcu Carlisle, oraz Jacob (jako przywódcy: Carlisle-rodziny Cullenów, Jacob-jako przywódca swojej trzyosobowej sfory) wyruszyli do glownej siedziby demonów (gdzie ponoć przebywał ich przywódca) w Rumunii.
Teraz możemy rozpocząć opowieść.
Koniec z prologami, czas zacząć bardziej konkretną część histori.
Co sądzicie o tym? Zapraszam do komentowania!
Wyjaśnień słów kilka.
A wyjaśnieniem będzie ogólny opis fabuły. Od czego się to wszystko zaczęło. Bo kilka zmian trzeba będzie wprowadzić. Wróćmy zatem do dnia, w którym miała się odbyć bitwa pomiędzy Cullenami (i ich sojusznikami) a Volturi.
Przyprowadzony przez Alice pół-wampir też miał dar- potrafił usuwać pamięć innych osób.
Alice wydziała jeszcze jedną możliwą przyszłość. Przyszłość, w której Volturi nie dali by się przekonać i do bitwy i tak by doszło. Jednak żeby zakończyła się ona bez strat w rodzinie Cullenów potrzebowaliby pomocy wszystkich, którzy obiecali być ich świadkami.
Ta wizja niestety okazała się być najbliższa prawdzie.
Oznaczało to jednak, że Remesmee musiała uciekać sama, bez niczyjej pomocy czy opieki- Jacob też musiał dołączyć się do bitwy.
Jej pamięć została usunięta, żeby Volturi nie mogli odnaleźć jej na podstawie jej wspomnień (przepraszam za powtórzenie słowa jej dwa razy).
Jedyne co pamiętała, to to, że musi uciekać. Oraz to jak ma na imię- żeby po zakończeniu bitwy rodzina mogła ją odnaleźć i w razie możliwość, przywrócić wspomnienia.
Wysłano jednego z sojuszników Volturi w pogoń za nią.
Cullenowie wygrali bitwę. Niedobitki Volturi (w tym trzech przywódców ich klanu oraz Jane), ukryli się w swojej siedzibie i odeszli w zapomnienie.
Po Renesmee ślad zaginął. Znaleziono tylko rzeczy, które miała ze sobą- plecak i medalion od rodziców. Kilkanaście kilometrów od miejsca bitwy- kilka drzew, które wyglądały jak połamane przez mocny wiatr. Kilkadziesiąt kilometrów dalej- pozostałości jak gdyby po ognisku, wokół których unosił się zapach spalonego wampira. To nie mogły być pozostałości po Renesmee. Była pół-wampirem, nie tak łatwo było by ją spalić.
Jednak w tym miejscu trop się urywał.
Niewiadomo było gdzie ona teraz jest i co się z nią stało.
Wiadomo było, że żyje. I że nic nie pamięta.
Od tego czasu minęło 20 lat.
No i jak się podoba pierwszy post?
Przyprowadzony przez Alice pół-wampir też miał dar- potrafił usuwać pamięć innych osób.
Alice wydziała jeszcze jedną możliwą przyszłość. Przyszłość, w której Volturi nie dali by się przekonać i do bitwy i tak by doszło. Jednak żeby zakończyła się ona bez strat w rodzinie Cullenów potrzebowaliby pomocy wszystkich, którzy obiecali być ich świadkami.
Ta wizja niestety okazała się być najbliższa prawdzie.
Oznaczało to jednak, że Remesmee musiała uciekać sama, bez niczyjej pomocy czy opieki- Jacob też musiał dołączyć się do bitwy.
Jej pamięć została usunięta, żeby Volturi nie mogli odnaleźć jej na podstawie jej wspomnień (przepraszam za powtórzenie słowa jej dwa razy).
Jedyne co pamiętała, to to, że musi uciekać. Oraz to jak ma na imię- żeby po zakończeniu bitwy rodzina mogła ją odnaleźć i w razie możliwość, przywrócić wspomnienia.
Wysłano jednego z sojuszników Volturi w pogoń za nią.
Cullenowie wygrali bitwę. Niedobitki Volturi (w tym trzech przywódców ich klanu oraz Jane), ukryli się w swojej siedzibie i odeszli w zapomnienie.
Po Renesmee ślad zaginął. Znaleziono tylko rzeczy, które miała ze sobą- plecak i medalion od rodziców. Kilkanaście kilometrów od miejsca bitwy- kilka drzew, które wyglądały jak połamane przez mocny wiatr. Kilkadziesiąt kilometrów dalej- pozostałości jak gdyby po ognisku, wokół których unosił się zapach spalonego wampira. To nie mogły być pozostałości po Renesmee. Była pół-wampirem, nie tak łatwo było by ją spalić.
Jednak w tym miejscu trop się urywał.
Niewiadomo było gdzie ona teraz jest i co się z nią stało.
Wiadomo było, że żyje. I że nic nie pamięta.
Od tego czasu minęło 20 lat.
No i jak się podoba pierwszy post?
Subskrybuj:
Posty (Atom)